czwartek, 4 listopada 2010

SZKOCKĄ Z LODEM POPROSZĘ czyli eksploracja okolic dorosłości (HG/SS)



- Szkocką z lodem poproszę- zwróciła się do barmana brązowooka dziewczyna z burzą loków na głowie, ubrana w głęboko wydekoltowaną, zieloną sukienkę przed kolana. Jej ton, choć w założeniu wypowiadającej miał być chłodny i stanowczy, w rzeczywistości zdradzał  niepewność i zmieszanie. Stojąc z pochyloną nisko głową, miała nadzieję, że nikt nie odnotował drżenia jej głosu. „Może nie zauważą”- pomyślała, jednocześnie jednak wmawiając sobie, iż na pewno połowa lokalu jest w stanie usłyszeć szaleńcze bicie jej serca. „Hermiono! Uspokój się!”- strofowała w myślach samą siebie. „Przecież mnóstwo twoich znajomych kupowało alkohol już w wieku lat 15-stu i nigdy nikt ich nie przyłapał. A ty masz 17, na Merlina! Weź się w garść!”.
- Dowód poproszę – leniwie wymamrotał barman.
- Do… dowód? Aaaa, dowód! Tak… już… gdzie ja go…- przerażona Hermiona zaczęła gorączkowo przewracać w torebce, licząc… no właśnie- na znudzenie barmana, na jego litość, a może na magiczny cud w postaci materializującego się nagle w jej rękach dowodu osobistego? Z sekundy na sekundę ruchy dziewczyny stawały się coraz bardziej nerwowe, zaś jej twarz przybierała coraz bardziej buraczany odcień.
- Dwie szkockie z lodem- niski, aksamitny głos, którego źródło znajdowało się tuż obok dziewczyny, wypowiedział swoje zamówienie. Sposób, w jaki ów głos uwalniał kolejne słowa, choć zdawał się nie wywierać żadnego wrażenia na obsłudze, samą brązowowłosą wręcz wstrząsnął, spowodował lodowate dreszcze przelatujące po plecach. Hermiona wzdrygnęła się. Znała skądś ten dźwięk.
- Proszę, Granger. Wprost nie mogę patrzeć, jak się ośmieszasz i nurkujesz w torebce w poszukiwaniu… hmmm… dorosłości – wysoki, odziany na czarno mężczyzna uśmiechnął się sarkastycznie i teatralnym gestem postawił przed nią szklankę z alkoholem. Mówienie, że młoda czarownica- Hermiona Granger w tym momencie oniemiała, byłoby doprawdy haniebnym niedomówieniem, bowiem ta o mało nie spadła z krzesła z wrażenia, zaś gdyba miała o 20 lat więcej, z całą pewnością doczekałaby się zawału serca. Jej nauczyciel eliksirów, postrach całej szkoły, złowieszczy Nietoperz, etc. właśnie kupił jej drinka… kupił… DRINKA… i nie zbeształ jej, nie zagroził interwencją dyrektora, czy wyrzuceniem ze szkoły za picie przed 18-stym rokiem życia, a w ogóle to… „ O ja pierdolę”- celnie podsumowała w myślach Hermiona, po czym odwróciła się nieśpiesznie z zamiarem wyjąkania w kierunku Severusa Snape’a czegoś na kształt „dziękuję”. Jednak, kiedy zobaczyła go stojącego (tak, ciągle tam stał) i patrzącego na nią w taki charakterystyczny „snape’owy” sposób, głos zupełnie odmówił jej posłuszeństwa, toteż z gardła czarownicy  wydobył się jedynie konglomerat żałosnego jęku i cichego pisku.
-Taaak, droga panno Granger. Widzę, ze można liczyć na pani elokwencję i niezwykły dar wypowiedzi.  Czyżby pan Potter wespół z panem Weasley’em udzielali pani tego lata korepetycji?
- Proszę mi wy…wybaczyć profesorze- zaczęła dziewczyna, otrzeźwiona otrzymanym przed chwilą „komplementem”.
- Wybaczyć co? Naiwność? Niedojrzałość? A może, poszerzając pole możliwości, nieznośny nawyk zadawania miliona niepotrzebnych pytań, nieustanne irytowanie mnie pokazami swojej… niebywałej inteligencji…
- Panie Profesorze, proszę… - oczy dziewczyny zaszkliły się, kąciki ust zadrżały delikatnie.
- Zanim się rozbeczysz, Granger, zważ, że użyłem słowa „inteligencja”, które wypowiedziane było bez ironii, toteż bądź łaskawa powściągnąć nieco zwiastujące płacz odruchy swojej twarzy i razem ze swoją nieokiełznaną czupryną podreptać grzecznie ze mną do stolika.
- Do stolika… z… z panem?
- Błagam, nie każ mi żałować, że nazwałem cię „inteligentną”.
- Ech, ta subtelność! – wymamrotała Hermiona pod nosem.
- Słucham?!
- Nie, nic, panie profesorze, mówiłam do siebie.
- Czemu mnie to nie dziwi? – Severus Snape, upewniwszy się, że Gryfonka go widzi, demonstracyjnie wzniósł oczy do sufitu i cicho (choć nie na tyle, by być nieusłyszanym) westchnął.
                W milczeniu zajęli miejsca, wskazane uprzednio przez rękę Mistrza Eliksirów, która, jakby wyłamując się spod jurysdykcji swojego właściciela (tak odebrała to brązowowłosa), dwornie odsunęła Hermionie krzesło, by ta mogła usiąść. Dziewczyna, otrząsnąwszy się już z pierwszego szoku („Snape – gentelmanem?!”), chciała przełamać zaległą między nimi od jakiegoś czasu ciszę, ale jak na złość nie przychodził jej do głowy żaden temat,  odpowiedni do sytuacji, w której nauczyciel i uczennica siedzą… razem w… pubie i… piją?? Czarownica na samą myśl o okolicznościach spotkania z profesorem, poczuła się nieco zażenowana.  Bezwiednie, szukając ujścia dla zbliżającej się nerwicy, zaczęła bawić się stojącą przed nią szklanką. Nie zauważyła nawet, kiedy wypełnione bursztynowym płynem naczynie powędrowało w kierunku jej ust. Skutkiem tego okazał się być ostry kaszel, który wyrwał profesora z zamyślenia.
- Myślałem, panno Granger, że brak pani doświadczenia w samodzielnym kupowaniu alkoholu, lecz coś mi mówi, iż samo jego picie to dla pani nowość.
- Nigdy wcześniej nie piłam. No, może poza rodzinnymi uroczystościami, kiedy dostawałam od mamy łyka wina lub szampana.
- Skąd więc ta nagła chęć przełamania schematu?
Hermiona poczuła się dziwnie. Z jednej strony odnotowała ostre palenie whisky w gardle, z drugiej zaś dręczył ją wstyd przed szczerą rozmową z Mistrzem Eliksirów.
-Bo ja po prostu… Cóż – Hermiona wzięła głęboki oddech, po czym kontynuowała – Czasami mam wrażenie, że… to znaczy, ja wiem… książki to moja pasja, uwielbiam się rozwijać intelektualnie, ale… tak jakby coś mnie omijało. Kiedy jestem pośród rówieśników, to chociaż mam świadomość bycia mądrzejszą od nich, paradoksalnie czuję się taka niedojrzała. W przeciwieństwie do nich ja przecież nigdy wcześniej nie piłam, nie paliłam, nigdy też nie upr… -brązowowłosa urwała nagle, po czym spłonęła rumieńcem. Profesor chrząknął, próbując uniknąć śmiechu lub złośliwej uwagi. Mimo, iż na co dzień dręczenie uczniów, w szczególności Gryfonów, dawało mu nielichą satysfakcję, tym razem jednak postanowił nie narażać panny Granger na jeszcze większy stres. Sam fakt, że w zasadzie mu się zwierzyła (JEMU!), wydawał się Snape’owi wystarczająco hmm… intrygujący. Nie chciał spłoszyć dziewczyny, przynajmniej zanim nie przekona się, do czego to spotkanie go doprowadzi.
- Chce pani powiedzieć, że jest jeszcze dziewicą? – na dźwięk tych zimnych, lecz całkowicie spokojnych słów, rumieniec Hermiony przybrał jeszcze ciemniejszy odcień, co Mistrz Eliksirów poczytał jako odpowiedź twierdzącą, więc kontynuował:
- Nie sądzę w zasadzie, aby w pani w wieku taki stan był powodem do wstydu, panno Granger; jednakże widok pani z tym drinkiem, w tej sukni, która jest w dodatku ekhm… zielona, przywodzi mi na myśl słownikową ilustrację determinacji. Czyżby pani peregrynacja ku dorosłości miała w założeniu zacząć się i zarazem zakończyć w ciągu jednego wieczoru?
Hermiona nie odpowiedziała, tylko spuściła głowę jeszcze niżej. Co miała mu powiedzieć? Że, korzystając z ostatniego tygodnia wakacji, chciała wydorośleć, spróbować tego, co inni? Że przyszła do baru, by pierwszy raz w życiu upić się i oddać swoje dziewictwo pierwszemu napotkanemu, atrakcyjnemu mężczyźnie?! Na Merlina! Dlaczego musiała tu spotkać właśnie Snape’a?
                Podczas gdy Hermiona była pogrążona w rozmyślaniach, hogwarcki profesor również zaszył się w odmętach swojego, przypominającego labirynt bez wyjścia, umysłu.  Pilnie przyglądając się młodej czarownicy, toczył wewnętrzną walkę między Severusem – mężczyzną, a profesorem Snapem, z których każdy miał masę argumentów, „asów w rękawie” i ogólnie dużo do powiedzenia (przekleństwo inteligencji). Cieszył się jedynie, że do tej dwójki nie dołączyło jego lubujące się w mroku, śmierciożercze alter ego, gdyż mogłoby to zaowocować…  Powrócił do rzeczywistości. Co się stało? Ach tak, panna Granger, pozostawiona na pastwę własnych myśli i zażenowania, zaczęła po cichu szlochać.
- Drink za mocny? A może snute przez panią od dwudziestu minut rozważania nie dały zadowalającego rezultatu?
- Przepraszam, panie profesorze. Wyłączyłam się yyyyy na całe dwadzieścia minut?
- Mhm.
- Jeszcze raz pana…
- Muszę przyznać, że wolę panią natarczywie podnoszącą rękę na moich zajęciach i błyskającą wiedzą, niż zagubioną i przepraszającą mnie co chwilę. Merlin wie, czy to w wyniku wstydu z powodu nieformalnej rozmowy z nauczycielem, czy też strachu przed nim. Mam nadzieję, iż wybierze pani to pierwsze, ponieważ zdecydowanie łatwiej mi będzie poradzić sobie z wynikającym z pani niewinności zażenowaniem, niż paniczną trwogą w stylu Neville’a Longbottoma.
- Jak to „poradzić sobie”?
- Pomyślałem, że byłoby niegrzecznie z mojej strony, gdybym pozwolił pani dzisiejszemu planowi  na niepełną realizację, pozostając TYLKO przy zaserwowaniu pani alkoholu. Z kolei pozostawienie tu pani, na pastwę różnych, przesiadujących się kreatur, zdecydowanie kłóciłoby się z moimi zasadami i wychowaniem.
Hermionę tak bardzo zdumiała propozycja profesora, że nie zauważyła zupełnie, kiedy niemal bezwiednie zareagowała na jego wyciągnięte do niej ramię i wsunęła pod nie swoją rękę.  Snape pociągnął ją delikatnie za sobą ku wyjściu, po drodze kładąc jeszcze przed barmanem należność za drinki wraz z sowitym napiwkiem. Kiedy znaleźli się na zewnątrz, Mistrz Eliksirów, wybrawszy odpowiednie, nie zarzucające się w oczy miejsce, mocno ścisnął dłoń swojej uczennicy i razem z nią teleportował się.
                Gryfonka ciekawie rozglądała się po pomieszczeniu, w którym się znaleźli. Duże, przestronne wnętrze urządzone było dość monochromatycznie, choć z niewątpliwą klasą i smakiem. Wszędzie dominowały czernie i czekoladowe odcienie brązu, rozświetlone gdzieniegdzie zielonymi dodatkami.  Trzy spośród czterech ścian zastawione były wysokimi, sięgającymi aż do sufitu masywnymi regałami z książkami. Kontakt ze światem zapewniało sporych rozmiarów drewniane okno, z którego rozciągał się widok na las i majaczące w oddali kształty jakichś zabudowań. Brązowowłosa przesunęła palcami po grzbietach kilku ksiąg, głęboko wciągnęła powietrze, aby móc poczuć ich pradawny, dostojny, tak uwielbiany przez nią zapach. Na moment zapomniała nawet o wstydzie i o okolicznościach, w jakich trafiła do tego miejsca. Po chwili poczuła czyjąś rękę na ramieniu. Gdy się odwróciła, Mistrz Eliksirów wsunął jej w dłoń szklankę do połowy wypełnioną koniakiem. Jakiś czas pili w milczeniu, siedząc  na dwóch przeciwległych końcach wygodnej, skórzanej kanapy. Hermiona mogła niemalże dostrzec, jak z każdym łykiem bursztynowego płynu, jej zdenerwowanie ulatuje, pozostawiając za sobą przyjemne uczucie błogości, które jednak nie pozwoliło jej na całkowite pozbycie się onieśmielenia wywołanego atmosferą pomieszczenia oraz, przede wszystkim, osobą gospodarza.  Ten zaś, dostrzegłszy zapewne coraz większy spokój, malujący się na twarzy dziewczyny, przysunął się do niej i począł gładzić opuszkami palców jej włosy, najpierw delikatnie, jakby z fałszywą nieśmiałością, potem  odważniej, pewniej, przesuwając całą dłoń niżej, dotykając jej szyi, obojczyków i ramion. Z minuty na minutę jego pieszczoty zwiększały swoje natężenie. Hermiona, mimo iż się bała to jednak, musiała to przed sobą przyznać, poczuła ogarniającą całe jej ciało falę nieopisanej przyjemności. Miała wrażenie, jak gdyby jej zmysły dopiero co się narodziły, podczas gdy ona sama przez tyle lat hołdowała błędnym definicjom wzroku, słuchu, powonienia, dotyku. Teraz wszystko szalało: obrazy widoczne spod przymróżonych oczu, niewiarygodna mieszanka zapachów- perfumów, potu i alkoholu, dźwięk przyspieszonych oddechów, odgłos skarżącej się na obciążenie, trzeszczącej z cicha kanapy i tak dziwnie szybkie tykanie zegara… chociaż może to było bicie serca (czyjego?). Nie do końca wiedziała, co się z nią dzieje, w przeciwieństwie do jej partnera, który wszystkie czynności wykonywał pewnie, z widoczną wprawą. Szybko pozbył się ubrania brązowowłosej i począł dokładnie studiować jej ciało, centymetr po centymetrze, każdym dotykiem wywołując coraz to wyraźniejszy grymas rozkoszy na twarzy dziewczyny. Niedługo później, w sukurs jego dłoniom przyszedł także język, zupełnie bez skrępowania penetrujący miejsca, których grzeczne dziewczynki nikomu nie pokazują. Hermiona na przemian drżała z podniecenia pod wpływem pieszczot Mistrza Eliksirów lub trzęsła się ze złości, kiedy przestawał jej dotykać i odsuwał się na chwilę, uśmiechając się przy tym ironicznie na widok jej reakcji.  Ta niewinność! Śmieszyła go i fascynowała jednocześnie. Żałosna, lekko patetyczna, ale za to jaka nęcąca! Cóż, Granger, chciałaś posmakować dorosłości, ot i proszę. Snape uwolnił dwa górne guziki zapiętej dotąd koszuli, rozpiął spodnie i niemal natychmiast wbił się w dziewczynę gwałtownie, nie przejąwszy się w  ogóle jej przejmującym krzykiem. Poruszał się w niej szybko, niemal brutalnie, choć jakby metodycznie i przemyślanie. Widział, że sprawia Gryfonce ból, jednak kontynuował mimo wszystko, wiedząc, iż to tylko kwestia kilku chwil, gdy cierpienie zamieni się w nieopisaną przyjemność. Tak też się stało. Bolesne krzyki i syki młodej czarownicy szybko ustąpiły miejsca ekstatycznym jękom, uwieńczonym głośnym „Severus!”, na co nauczyciel tylko podniósł brew i delikatnie się uśmiechnął, następnie doszedł także, wydając jedynie ledwie słyszalne stęknięcie. Niemal natychmiast wstał, skinął uprzejmie głową w kierunku Hermiony i wymamrotał coś o udaniu się pod prysznic i daniu jej chwili na dojście do siebie. Przez cały czas, kiedy go nie było, dziewczyna nie ruszyła się nawet o centymetr, wciąż oniemiała tym, co się stało, walcząca z nawałem myśli w głowie. Potem była ciemność przed oczami, która szybko okazała się być jedynie zielonym, satynowym szlafrokiem rzuconym w jej stronę przez nauczyciela wracającego z kąpieli.  Posłusznie, ale jakby w amoku otuliła się zimnym, miękkim materiałem i pozwoliła czarnowłosemu mężczyźnie w samych dżinsach poprowadzić się do łazienki. Zapewne, gdyby jej umysł nie wariował tak w tamtej chwili, widok nagiego, pokrytego bliznami, ale męskiego i pociągającego torsu nauczyciela zrobiłby na niej dużo większe wrażenie, ale cóż poradzić, kiedy 17-letni rozum zdaje sobie sprawę, że jego właścicielka straciła właśnie dziewictwo… ot, czyste szaleństwo.
                Zbawienny dla trzeźwości oceny i zdrowego rozsądku Hermiony okazał się dopiero spadający na nią strumień chłodnej wody. Wyszła z łazienki, po raz pierwszy od początku wieczoru pewna siebie, z irytującym błyskiem (inteligencji) w oku. Ostatecznie przecież dostała to, czego chciała… i to w jaki sposób… O Merlinie! Wiedziała, że Mistrz Eliksirów powinien mieć sprawne dłonie i w ogóle, ale to?! Już nigdy nie spojrzy na niego, jak na przerażającego Nietoperza z Lochów… w zasadzie, już nigdy nie spojrzy na niego, nie rumieniąc się… Chociaż, nie! Jest już kobietą, nie dzieckiem. Kobietą! Piękną, inteligentną, dumną i… wow, ten jego język… Merlinie! Dość, trzeba się uspokoić, być poważnym, być…
- Żywię nadzieję, panno Granger, iż podobała się pani ta mała eksploracja okolic dorosłości – odezwał się, gdy, już ubrana, wróciła do salonu.
- To było, cóż… pouczające i…
- Przyjemne?
Nie odpowiedziała. Oboje wiedzieli, że jej się podobało (ech, mogła nie jęczeć aż tak sugestywnie). Snape niezauważalnie uniósł kąciki warg. Spoglądając na swoją uczennicę doszedł do wniosku, że mógł stworzyć potwora, a przynajmniej wyzwoloną spod „jarzma” dzieciństwa, intrygującą kobietę.
- Panno Granger?
- Tak, profesorze?
- Byłbym wdzięczny, gdyby nasze spotkanie zachowała pani dla siebie. W przeciwnym razie moja, tak przecież starannie wypracowana hogwarcka reputacja zostałaby narażona na szwank, a tego bym nie chciał.
- Rzeczywiście, szkoda by było stwierdziła Hermiona, przykładając jednocześnie palec wskazujący do ust, czym dała do zrozumienia nauczycielowi, że ich mała tajemnica jest całkowicie bezpieczna. Snape spojrzał na nią - cierpko i czarująco zarazem. Pożegnali się. Gdy jednak Hermiona kierowała się już do wyjścia, Severus położył dłoń na jej ramieniu, po czym powiedział:
- Gdyby jednak pani, panno Granger, miała jeszcze jakieś wątpliwości lub pytania odnośnie „dorosłości” na przykład, proszę śmiało pukać do gabinetu swojego Mistrza Eliksirów.
- Zna mnie pan, profesorze. W razie jakiegoś problemu z pewnością nie zawaham się zapytać – to mówiąc uśmiechnęła się promiennie, wspięła się na palce i pocałowała nauczyciela w policzek. „Ten rok w Hogwarcie zapowiada się bardzo interesująco”- szepnęła do swoich myśli Hermiona i gdyby nie to, że nie była już dzieckiem, podskoczyłaby z radości.

14 komentarzy:

  1. Łoł, świetny pomysł i jeszcze barzdiej nietypowy początek. Co do bohaterów świtnie ich wykreowałaś, Hermiona pozostała sobą, zaś Severus mysle, że zachował się jak prawdziwy on po dogłebnej walce, bo mimo wszytko to jego uczennica. Jesli chodzi o cała reszte idelany Snape. Opisy ci wyszły dobrze, nie były nudne, płynnie się czytało. Co do błędów, nie zauwazyłam... choć może dlatego, że byłam zainteresowana treścia. Koniec był zabójczy. tytuł swietnie oddaje treść. teraz pozostaje pytanie czy to miniaturka czy coś dłuższego, prosze kontynuuj to.
    Zapraszam cię do siebie na http://hgssforgetmenot.blox.pl/html tłuamcze też inne teksty z nasza para, możesz je znaleźć w linkach . Informuj mnie prosze o nowościach u ciebie na gg 10661420 lub na blogu.
    Angelina23

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow... Mam mieszane uczucia. Z jednej strony wkradła się tu odrobina komizmu, mam wrażenie, że niezamierzenie. Z drugiej jednak... Bogatość słownictwa, świetne opisy i wartka akcja zrekompensowały wszystko. Mam nadzieję, że kontynuacja ukaże się jak najszybciej.

    Bardzo zainteresowana ciągiem dalszym Necro

    PS.Proszę o info na nr gg 20458018

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za wartościowe komentarze. W kwestii komizmu, rzeczywiście można go w tekście zauważyć, jako że cała sytuacja fabularna jawi się w perspektywie odautorskiej jako najzwyczajniej w świecie zabawna (może to przez te kilka lat, które dzieli autorkę od nastoletniej, rozbuchanej hormonami mentalności jej bohaterki). Do tego ukryty podmiot czynności twórczych, który niezależnie od pozycji narratora, bezkarnie daje wyraz swojemu, lekko pogardliwemu rozbawieniu. Oczywiście,(żeby nie było)poważniej też umiem, ale na to może przyjdzie jeszcze pora. Wracając jednak jeszcze do powyższego tekstu, póki co traktuję go jako miniaturę (kontynuowanie tego w moim wydaniu, jak zresztą szybko byście zauważyły, byłoby nieco hmmm... groteskowe). Ale blog kontynuowany będzie, jako że już kilka kolejnych pomysłów czeka na realizację. Pozdrawiam. Falconette

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmm...
    Ciekawa historia i w ogóle, fajnie się czytało poza jednym szczegółem: masakryczny szablon. Gdyby nie to, to wieńczyłabym cię teraz laurami, a tak to... Może jakoś zmienisz, czy coś?
    Liczę na kolejne rozdziały i proszę o informowanie :D GG - 8900100
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie (też o HG/SS): severussnapeihermionagranger.blox.pl
    mionka94

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej! Świetny rozdział. W zasadzie weszłam na twojego bloga przez przypadek, bo zobaczyłam Twój komentarz u nox, wraz z adresem nowego bloga, a ponieważ osobiście uwielbiam (prawie) wszystko co związane z HG/SS nie mogłam się powstrzymać, żeby nie zajrzeć. Pierwsze wrażenie było co prawda nie do końca dobre, bo jak już pisała ci moja poprzedniczka, szablon jest po prostu straszny. Sam obrazek w tle jest ładny, ale kolor tekstu zupełnie się z nim zlewa, co powoduje, że nie da się odczytać treści bez uprzedniego zaznaczenia jej myszką. Na początku miałam zamiar dać sobie z tym spokój i wyjść. Dobrze jednak, że się tak łatwo nie poddałam, bo rozdział jest absolutnie zaskakujący, oryginalny i wciągający. Czegoś takiego jeszcze nigdzie nie czytałam. Severus tutaj jest tak kanoniczny, że aż głowa boli, Hermiona trochę mniej, ale może tylko dlatego tak mi się wydaje, bo nie przyzwyczaiłam się jeszcze do wizji, w której jest gotowa oddać dziwictwo pierwszemu lepszemu żulowi spod monopolowego;P Dobrze chociaż, że trafiła na Snape'a, chociaż z drugiej strony trochę mi do niego nie pasuje, żeby zaciągnął swoja uczennicę do łóżka, ale może to właśnie dlatego ten rozdział jest taki oryginalny. Zachowujesz kanoniczność bohaterów, ale przypisujesz im wydarzenia, które zupełnie do nich nie pasują. To daje niesamowity efekt. Strasznie mnie zaintrygowałaś, co nie jest łatwe, bo w swoim krótkim życiu przeczytał już tyle blogów o podobnej tematyce, że trudno jest mnie czymkolwiek zaskoczyć. Tobie się udało. Jestem strasznie ciekawa, co napiszesz w następnej notce i mam nadzieję, że pojawi się ona szybko. Czekam na nią niecierpliwie, życzę Weny/ Wena i pozdrawiam,
    Emmiona.

    P.S. I błagam cię, zmień ten szablon, bo naprawdę odstrasza.
    P.P.S. Dodaję do linków na swoim blogu, jeśli nie masz nic przeciwko temu.
    P.P.P.S. Skoro wszyscy podają swoje numery GG, to ja też sobie pozwolę - 18744789 i proszę o powiadamianie o nowych notkach:)

    OdpowiedzUsuń
  6. witaj, ja również założyłam blog sshg. mój pierwszy.. wątpliwe jest to, że będzie tam o czym czytać ale musiałam się sprawdzić..
    -
    u Ciebie bardzo mi się podoba. piszesz lekko i płynnie.. uchwyciłaś fabułę a to ważne. jak na pierwszy raz? (oceniam skalą amatora) to warto tu zaglądać. ;) tak też będę robić ;) Weny życzę !

    jestem z : www.inevitablesshg.blox.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Po przeczytaniu tego tekstu nie mogłam wprost uwierzyć, że dopiero zaczynasz pisać. Chylę czoła nad tak wspanialym debiutem. Tym opowiadaniem z pewnością mnie zaciekawiłaś i z pewnością bedę czytać dalej to, co napiszesz. Czytało się płynnie i bez zgrzytów(zresztą dokładną analizę ortograficzno-sytlistyczną uczyniły moje poprzedniczki, więc nie ma co powtarzać). Zgadzam się w zupełności z Angeliną - kontynuuj to! Szkoda by było zmarnować taki dobry pomysł na skromną miniaturę.
    Pozdrawiam i życzę duuużo Weny,
    Zafirina

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo mi się podobało. Według mnie wszystko było takie jak powinno, Snape zachowywał się po prostu jak Snape, Hermiona tak samo. Bardzo ciekawy pomysł, z takim się jeszcze nie spotkałam. Kontynuacja mogłaby być na prawdę ciekawa, jednak także dość trudna, żeby nie było ciągle tego samego :) Ale jak dla mnie mogłabyś z tego zrobić taką troszkę dłuższą miniaturkę powiedzmy z 5 rozdziałów. To chyba tyle. CZekam na kolejne teksty.
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeju Zatkało mnie i nie mam pojęcia co Ci napisać.
    To opowiadanie jest rewelacyjnie ... Mam nadzieję, że to nie miniaturka i się wszystko rozkręci ...
    Świetnie piszesz płynnie i bardzo dobrze się czyta, nie widziałam błędów, może dlatego, że byłam zafascynowana dalszym ciągiem notki.
    Zapraszam do mnie :)
    http://hogwart-poczatkiem-nowej-znajomosci.blog.onet.pl/
    Pozdrawiam :)

    Syriuszek89

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo mi się spodobał początek Twojego nowego opowiadania:) Mam nadzieję, że niedługo ukaże się kolejna jego część! :)
    Dama Pik

    OdpowiedzUsuń
  11. czy jest możliwość żebyś mnie informowała jeśli pojawi się nowa notka? Jakby co to moje gg 8649611. Jeśli jednak nie informujesz na gg, to dobrze by było gdybyś chociaż tutaj w komentarzach to napisała, że nie informujesz, żebym wiedziała żeby tutaj wchodzić i zaglądać czy jest coś nowego :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam! W zasadzie nie praktykuję rozsyłania informacji o nowych notkach, które będą pojawiać się nieregularnie i będą to raczej "jednostrzałówki" lub jak kto woli "miniaturki". Zainteresowanych blogiem zapraszam zatem do zaglądania tu co jakiś czas i dziękuję za zainteresowanie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. W sumie zaglądam tu co jakiś czas i echo... a szkoda, bo zapowiadało sie ciekawie!
    Zajrzyj znów czasem do mnie, dodałam notkę na Oneshotah ^^ a i na Noc już coś skrobię.

    OdpowiedzUsuń
  14. Super blog!! Polecam też mój: www.sshgcosinnego.blox.pl
    ;D ;D

    OdpowiedzUsuń